Kolejnego roku karmnik utknął gdzieś w piwnicznych regałach zapomniany, zakurzony...
Najwidoczniej spora populacja tego roku lub może inny czynnik fruwających jakoś masowo na wale przed oknami, przykuły uwagę moją.
I oto stoi... zamontowany... w szybkim tempie bo wtedy jeszcze panowały srogie mrozy!
No tak, teraz podglądając dyskretnie podjadam ja przy stole kuchennym i one w swoim małym domku.
Oto on.... BAŻANT... z rana odwiedziła nas cała banda, ale byli za daleko, rozpraszali się gwałtownie, może innym razem się uda...
Liczne stado Was odwiedza.Widac,zwłaszcza po okazie zamieszczonym na drugiej fotografii,że jadło obfite i smakowite:)Bażant dostojny!!!Zazdroszczę takiego ptasiego towarzystwa:)
OdpowiedzUsuńWitaj Gosiu
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny :-) Cieszę się, że podoba Ci się mój mały, uszyty świat. Jesteś w nim zawsze mile widziana :-)
Oj bażantów u nas też jest pod dostatkiem, nie wspominając o dzikach, które w ogóle nie boją się ludzi:) Ja jakoś nie mam odwagi powiesić karmniczka bo pełno kotów mamy na placu i efekt mógłby być odwrotny :( Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńpiekne ptaszki...dopiero jak jestesmy za miastem zaczynamy doceniac ich wygląd, zachowanie..to piękne stworzenia dające nam mnostwo radości !!
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie po WYRÓŻNIENIE dla Ciebie!!!
OdpowiedzUsuń