Kolejnego roku karmnik utknął gdzieś w piwnicznych regałach zapomniany, zakurzony...
Najwidoczniej spora populacja tego roku lub może inny czynnik fruwających jakoś masowo na wale przed oknami, przykuły uwagę moją.
I oto stoi... zamontowany... w szybkim tempie bo wtedy jeszcze panowały srogie mrozy!
No tak, teraz podglądając dyskretnie podjadam ja przy stole kuchennym i one w swoim małym domku.
Oto on.... BAŻANT... z rana odwiedziła nas cała banda, ale byli za daleko, rozpraszali się gwałtownie, może innym razem się uda...