niedziela, 6 marca 2011

W przerwie myślowej

Minąć trochę musiało aby znów tu zajrzeć i podzielić się poroma istotnymi sprawami... A wydarzyło się dużo- mało, dla większości niezauważalne zmiany dla mnie o Euroko! znaczące....

Miałam sposobność spotkać osobę, która otworzyła mi oczy na pewne kwestie w życiu.
Na czas, który poświęcamy sobie, na otwartość do otaczających nas spraw, na otwartość naszej głowy.
Gdy zaczynałam tworzyć bloga zamiar mój był zupełnie inny.
Nie miałam wielkiej wiedzy kulinarnej, aby posyłać pyszności wirtualne ku uciesze gospodyń z zamiłowania i od święta. Ani zwinnych paluszków szyjących cudności nie tylko na Candy. Ale jednak coś musiało mieć już swój zalążek w nieodległej przyszłości by teraz przesłać ziarenko dalej.
Ostatnimi czasy dostatałam dość sporą porcję wiedzy na dość zdawaćby się mogło popularny w tych czasach temat. Temat tego jak żyjemy i czym żyjemy.
O rany - cóż za temat, moda na zdrowe jutro, więksszość pewnie ma swoją tezę, swój sposób lub go po prostu unika. Nie będę dziś rozpisywać o całym schemacie tego co postanowiłam przyjąć i wykorzystać dla siebie a Wam przekazać małymi kroczkami.
Cieszę się, że udało mi się zasiąść i napisać te pare zdań bo prawie wiosna mnie zastała.
Wiosna - odrodzenie życia.
Wiosna na pozytywne jutro!


Pozdrawiam...

czwartek, 6 stycznia 2011

Pewnego roku zakupiony został karmnik dla okolicznego ptactwa ku chwilowej uciesze mojego, jedynego jeszcze wtedy dziecka. Pokarm dla nich i przez nich namierzony został szybko.
Kolejnego roku karmnik utknął gdzieś w piwnicznych regałach zapomniany, zakurzony...
Najwidoczniej spora populacja tego roku lub może inny czynnik fruwających jakoś masowo na wale przed oknami, przykuły uwagę moją.
I oto stoi...  zamontowany... w szybkim tempie bo wtedy jeszcze panowały srogie mrozy!
No tak, teraz podglądając dyskretnie podjadam ja przy stole kuchennym i one w swoim małym domku.


Są też tacy dość stali bywalcy. Ci natomiast wielce płochliwi poruszją się swoimi ścieżkami. I muszę napisać, że uchwycenie ich w obiektywie jest nie lada wyczynem ( mi prawie się udało) lecz łapałam aparat w biegu i w swetrze, sprintem na balkonie bez większego namysłu próbowałam go złapać w migawce.
Oto on.... BAŻANT... z rana odwiedziła nas cała banda, ale byli za daleko, rozpraszali się gwałtownie, może innym razem się uda...


Pozdrawiam Noworocznie!!!